Wschód słońca na Wielkim Choczu

Po dwóch latach znów udało się odwiedzić te mistyczną górę, gdzie królem jest niedźwiedź. Gdy nad Europą wschodnią ukształtował się potężny wyż, codziennie obserwowałem pogodę w którą noc warto jechać. Padło na 15-16 listopad. Akurat kilkoro znajomych też mogło jechać, więc z niecierpliwością czekaliśmy na wieczór… Wybiła północ, czas ruszać. Nie byłem zbyt optymistycznie nastawiony, w powietrzu był jeden wielki syf, w Krakowie smog. Cóż, trzeba spróbować! O 4 nad ruszamy na szczyt. Przed nami 1000 metrów przewyższenia, które pokonujemy w dwie godziny. W połowie drogi nie byłem w najlepszym humorze – zerwał się wiatr, obawiałem się, że z widoków nici. Gdy wyszliśmy w miejsce, gdzie odsłonił się widok na zachód i część Tatr Niżnych, serce szybciej zabiło. Doliny przykryte był grubą pierzyną chmur. Na szczyt niemal wybiegłem, oczom ukazały się Tatry, wyglądające niczym wyspa na morzu. Zapraszam do klikania w zdjęcia.
201211116_003_1 201211116_009 201211116_015 201211116_074 201211116_081bl 201211116_084 201211116_096b 201211116_102 201211116_130 201211116_136 201211116_150

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: