Jak ja się cieszę, że mogłem tam być! W tym zwariowanym czasie, szalonym 2020r, cudownie poznać bliżej takich pozytywnych ludzi i uwieczniać ich uśmiechy podczas ślubu… W sumie uśmiechy na twarzy nie znikały im w ogóle z buziek. Takie to śmieszki moje:) – Weronika i Maciek! To był tak szalony i świetny dzień, że po północy zastanawialiśmy się z Michałem czy mogliśmy dziś na cokolwiek narzekać… No i nas zatkało – Nic! To był dzień idealny! 🙂 Zaczęło się prysznicem z nieba, do Maćka jechałem w total ulewie, ale radary pokazywały że się wypogodzi. No i faktycznie, słońce zaświeciło aż miło! Maciek z rodzinką czekali na Zbójów i dróżbę Piotrka… a kiedy przyjechali no to się zaczęło! Śpiewanie, świętowanie i zaraz ruszyli do Weroniki… a tam? Walka z przewracaną przez wiatr sztalugą i kwiatami;) Cała rodzinka biegała tam i z powrotem, jedni pili, inni jedni, a koledzy z zespołu Maćka, szykowali niespodziankę:)
Weronika – jeszcze szybkie selfie z Kasią i można było czekać na Niego;) Przyjechali! kwiaty lecą, Zbóje śpiewają… co tu się dzieje! 🙂 First Look… ?? A no właśnie… gdy kolejno prezentowały się „Panny Młode” Maciek prawie padł ze śmiechu na ziemie:) Potem już tylko kilka łez przy kropidle i rodzicach… i ślub! Piękny, stary kościół, rock’n’rollowy ksiądz i wielkie Taaaaaaaaaak moich Śmieszków:)
Welon jakoś nie chciał się trzymać głowy Weroniki więc polowałem na tego typu i inne smaczki;) Potem absolutna moc życzeń i można było zatańczyć w chmurach… I tak właśnie zaczęła się niesamowita jazda na parkiecie;) Tańczył kto mógł, śpiewał kto chciał, a grał prawie każdy 😀 Ekipa muzyków z Jare Zytko i Zbójów i wiele innych osób, złapało instrumenty i parkiet właściwie odleciał 😀 Potem tym bardziej odleciał jak zaczął się wyścig o wodę ognistą… 🙂 To był ogień, prawdziwy ogień – dzień cudowny i piękny:) Koniec pisania – zapraszam do zdjęć, jest ich kilkaset… tutaj ledwie garść, ale mam nadzieje, że to właśnie te, które oddają charakter tego dnia:) Zapraszam!
Kuba Wierzchowski - Fotografia 