Końcówka października i początek listopada (a dokładnie 27.10 i 3.11) to dni, w którym na ponad tydzień w Polsce zadomowił się głęboki wyż. Nie sposób było tego nie wykorzystać i mimo bolącego ścięgna w stopie wybrałem się w góry wraz dwoma znajomymi. By przede wszystkim się spotkać, pogadać no i ja się uda – zrobić kilka zdjęć. Bacówka nad Wierchomlą była strzałem w dziesiątkę. Byłem tam już kilka razy – ale pierwszy raz po za sezonem. Czysto, schludnie, gościnnie, dobre jedzenie, miła atmosfera – co trzeba więcej w górskim schronisku? Ok, ok wiem – kominek, ale przyjdzie zima, będzie i kominek:) Do bacówki prowadzi bita, przyjemna droga (oprócz szlaku), dlatego miejsce to można odwiedzać pewnie i w sędziwym wieku:) Poranek, cóż, i ładny i średni. Mgieł nie było, chmurek nie było. Dobra widoczność, trochę kolorów i to wszystko. Ale warto było, warto było wybrać się do czystej krainy. Piszę to, gdyż był to drugi dzień mega smogu nad Krakowem, który utrzymywał się dobre 6 dni… Kolejne zdjęcia przestawiają właśnie to o czym piszę. Na Pogórzu Wielickim – ciepło, wietrznie, ładne cirrusy na niebie, doskonała widoczność na Tatry i Beskidy. To co zobaczyłem z drugiej strony mnie przeraziło. Czym Ci Krakowianie oddychają???
