Długo musieliśmy czekać na plener. Ślub Julki i Łukasza był na początku czerwca, potem długa podróż poślubna na drugim końcu świata i tak zrobił nam się październik. Co prawda dopiero początek, ale w powietrzu czuć było jesień i nadchodzące załamanie pogody. Julka już chciała przekładać plener na odległą przyszłość. Jednak po zmobilizowaniu sił , udało nam się wyruszyć w drogę na plener:) Wybraliśmy miejsce, które będzie pasować klimatem do zamysłu sesji – woda, drzewa… Tak więc Białka – miejsce w sumie bardzo znane. Byliśmy w sobotnie popołudnie i w tym czasie pojawiło się kilka Nowożeńców, ale po szybkiej sesji wracali na wesele… W końcu zostaliśmy sami. Nastała noc, ogień tańczył nad wodą… Więcej takich sesji proszę:)
