Mountains are calling – Aneta i Karol

Z pozoru nic nie zapowiadało przygody. Miał być plener, miały być góry lub Zakrzówek (…na który i tak bym się nie zgodził \m/ :). Anetka wymyśliła Szczyrbskie Jezioro w Tatrach… ale z kolei Karol chciał jednak pochodzić po górach. Chciałem to jakoś pogodzić i zaproponowałem miejsce nieco dalej od Tatr. Już dawno nie byłem na żadnym wschodzie lub zachodzie słońca na Słowacji i akurat okazja była na wyciągnięcie reki… Szybko ustaliliśmy że faktycznie Mała Fatra może być ciekawą alternatywą do Szczyrbskiego Jeziora (btw… to bardzo popularne plenerowo miejsce, ale nie byłem tam nigdy 😀 Ale jak do tej pory nie przekonałem się do takich klimatów;) U mnie na plenerach często trzeba się poświęcić 😉 No więc ciśniemy w góry! Pogodny poranek, słoneczny dzień… przynajmniej tutaj w Polsce. Kamery na SK też nie pokazywały na razie czegoś wow. Po dojechaniu na miejsce i wyjechaniu ostatnim wagonikiem na górę, okazało się, że goni nas mała ale gwałtowna burza… No i się zaczęło. Karol uśpiony pogodnym dniem nie wziął peleryny z auta. Pracownicy Górnej Stacji usilnie próbowali nas zawrócić w dół, że zaraz będzie ostatni kurs kolejki w dół a za 5 minut przyjdzie burza… W takich sytuacjach trzeba się wykazać przeczuciem no i moje doświadczenie i szczęście do warunków kazały mi zostać… Anetka i Karol poszli się przebrać… tymczasem przyszła ulewa… krótka, intensywna burza po chwili przeszła na drugą stronę grzbietu, a my jakby nigdy nic poszliśmy w góry… Liczyłem, że słońce jeszcze wyjdzie, że warunki nam dopiszą i ryzyko się opłaci. Pogoda się uspokoiła, burza oddaliła i wyszło obiecane przeze mnie słońce. Atmosfera była świetna, szlak pusty… całe góry dla nas. Tutaj przestrzeń wciąga, wiatr głaszcze włosy i myśli, światło każe iść dalej… Anetka i Karol – prawdziwa miłość. Fotografować ich to czysta przyjemność i frajda. Myślę też, że więź między obiektywem a nimi była na tyle bliska, że czuli się naprawdę swobodnie. Zresztą wspólny język znaleźliśmy już jesienią… (link – sesja). Tymczasem wokół nas cały czas przetaczały się burzowe chmury… błyskało się i echo niosło groźne pomruki grzmotów. Warunki stawały się tak dynamiczne, że chmury raz były pod nami, raz ponad a czasem wszystko na raz! Słońce, wiatr, deszcz, z jednej strony słońce, a z drugiej ciemne chmury. Wspaniały spektakl, który rozegrał się wokół nas… nagle się skończył… Oblała nas burzowa chmura, mgła i deszcz… Zbliżał się zachód słońca i trzeba było po prostu wracać. Karol – zapalony piłkarz już nieraz grał w deszczu, więc na mokrą głowę nie narzekał. Anetka cały czas przekonywała że wszystko jest ok, więc nie pozostawało nic jak trzymać się szlaku i zmykać w dół. Zejście, które na mapie wydawało się ok (1:15h to w sumie nie długo) stało się niemałą pułapką! Bardzo stromy szlak w dół dawał wycisk wszystkim mięśniom nóg i o wywrotkę było bardzo łatwo. Aneta coś o tym wie i jej sukienka też… 😀 Do samochodu dotarliśmy jednak w całości gonieni zresztą przez piątą? siódmą? burzę… nie zliczę teraz. O zamkniętym w końcówce szlaku nie będę się już rozpisywał bo byście nie uwierzyli w te wszystkie przygody 😀
Gdy już ochłonęliśmy, doszliśmy do jednego wniosku – więcej szczęścia niż rozumu.. Oczywiście zdaję sobie sprawę jak z mocną fizycznie i mentalnie parą miałem do czynienia, za co losowi jestem przeogromnie wdzięczny… No i mógł być przecież Zakrzówek 😀 Po co nam była ta cała przygoda?… A no to po to by posmakować życia! Sesja ślubna powinna być czymś co się zapamięta, na długo. Coś do czego będzie się wracać jako do super doświadczenia i przygody. Mogłem przecież odklepać kolejną sesję w 2 godziny gdzieś blisko Krakowa i mieć w nosie… Ale na mnie możecie liczyć… Wasza chęć do przygody, odwiedzenia ciekawych i dalekich miejsc, nakręca mnie bardzo i próbuję dać wtedy z siebie wszystko.
Często widzę też, kręcenie nosem gdy na niebie są chmury… brak słońca albo gdy zapowiada się deszczyk podczas sesji… Zaufajcie mi trochę. Im bardziej dynamiczne warunki tym ciekawsze zdjęcia. Dlatego również ciągnę Was na wschody, zachody słońca gdzie światło ciągle się zmienia… Niech poniższe fotografie powiedzą to same… Anetka i Karol  – co mogę powiedzieć? Dziękuje!
Ps: Wrzucając te zdjęcia właśnie nad domem rozpętała się burza… Przypadek? Nie sądze…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: