Na ten dzień czekałem z niecierpliwieniem;) Wiedziałem, że będzie oryginalnie więc pozostało trzymać mocno kciuki za pogodę! Ufff, nastał piękny i słoneczny dzień – idealnie na plenerowy ślub!… Jakimś cudem udało się wyprasować sukienkę, udało się też skombinować nagłośnienie na uroczystość (brawo Just!;). Maciek w między czasie miał lekcję jazdy starym samochodem, a Sylwia bardzo nie chciała makijażu, więc kompromisem kilka pociągnięć tuszem wystarczyło;) Klepsydra zaczęła odliczać czas, a więc w droge! Kapitalna aleja grabowa w Mogilanach i wystrój miejsca ceremonii wprost zwalał z nóg – ależ ładnie! Rozmowy z gośćmi, ostatnia próba mikrofonu i za kilka chwil było wielkie Taaaaak! Usmiechy, ryż, życzenia w cieniu starych drzew i można było jechać na imprezkę;) Na miejscu czekała już niezastąpiona grupa BrosArt , dzięki której parkiet wirował pełen gości do późnych godzin;)… Niech resztę opowiedzą zdjęcia…. te moje wybrane, ulubione. Na początek kilka zdjęć z pleneru
